Devonne's POV
Pytanie, które zadałam mnie samą zbiło z tropu. Bałam się przeraźliwie odpowiedzi któregokolwiek z nich. Dopiero, kiedy wypowiedziałam te słowa, zdałam sobie sprawę, jak duże niebezpieczeństwo na siebie sprowadzam. Ale byłam bardzo ciekawa, co się stanie, kiedy już tam pojadę. Nigdy nie interesowały mnie sprawy zabójstw, ale skoro i tak byłam już w to wplątana, to czemu miałabym nie zobaczyć na własne oczy czyjejś śmierci? Ciekawość zżerała mnie od środka. Broń, pistolety... I to, kiedy Justin by zabijał. Na samą myśl przeszły mnie ciarki.
Dave wyprostował się niespokojnie, ruszając łopatkami, by je rozluźnić.
- Słuchaj, Dev... - zaczął. Zdrobnienie, jakiego użył, wywołało niepokój na mojej twarzy. Wróciło do mnie wspomnienie Logana...
Nie mogłam spokojnie myśleć. Zacisnęłam powieki i wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić. Cholera, ile to jeszcze będzie trwało? Za każdym razem, gdy ktoś tak będzie do mnie mówił, ja miałam się trząść ze strachu? To chore.
Nie chciałam otwierać oczu, bo gdybym to zrobiła, zobaczyłabym Logana siedzącego na kanapie niedaleko mnie. Aż coś ścisnęło mnie w żołądku, jakbym chciała zwymiotować.
- Wszystko w porządku, Dev? - usłyszałam głos Justina.
- Nie mów tak do mnie - szepnęłam, podnosząc powieki i widząc jego sylwetkę nade mną. Nachylał się nad moim ciałem.
- Słucham?
- Nie mów tak do mnie - powtórzyłam stanowczo, przełykając ślinę. Poczułam gorzki smak wymiocin i jęknęłam cicho.
Justin westchnął i powrócił do swojego starego miejsca na kanapie obok mnie. Przesunęłam się odrobinę w bok, by być jak najdalej od niego, uważając tym samym, by nie zbliżać się do Logana.
- Ja jestem za tym, by jechała - powiedział Luke po chwili ciszy, jaka między nami zapanowała.
Dave prychnął.
- I co, będzie stała obok i gapiła się na to, jak zabijamy? Będziemy musieli jeszcze się o nią troszczyć. Przecież może się potknąć i zginąć. To dziewczyna!
Poczułam, jak moje policzki robią się czerwone. Co ten palant wygadywał? Traktował się jak króla.
- Gdybyś wiedział, co zrobiła Loganowi - Justin pokręcił głową, nie mogąc się nadziwić mojemu czynowi. - Powinna jechać. Nie zostawimy jej tutaj, bo ucieknie. A tam może się na coś przydać.
- Niby na co? - warknął Logan w taki sposób, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. - Może jedynie służyć jako zaspokojenie, gdy któryś z nas będzie miał potrzebę seksualną.
Moje ręce zaczęły się pocić i mimo to, że rozłożyłam je na zimnych udach, to nic nie dało.
- Jeszcze jedno słowo, a obiecuję, że cię zabiję - Justin podniósł się z kanapy i widziałam, jak zacisnął pięści.
Logan wybuchnął śmiechem i przysunął się do mnie. Kiedy pogładził moje udo, wzdrygnęłam się i wstałam. Nie zwracałam na nic uwagi. Po prostu zaczęłam biec na górę, zasłaniając sobie usta rękami. Wpadłam do łazienki i klęknęłam przy sedesie. Gdy otworzyłam deskę, od razu zaczęłam wymiotować. To uczucie było najgorsze na świecie. Czułam się jak szmata, jak nic niewarta rzecz. A Logan przecież nie do końca mnie zgwałcił. Mimo to, czułam się naruszona, jakby moje ciało było już zgniłe.
Usłyszałam, jak drzwi łazienki się otwierają. Nie chciałam patrzeć w tamtym kierunku, bo bałam się, kogo zobaczę.
- To tylko ja - usłyszałam Justina. Kucnął obok mnie i zgarnął moje włosy z twarzy. Trzymając je z tyłu, drugą rękę przyłożył mi do czoła i pochylił bardziej moją głowę, by łatwiej było mi zwymiotować.
Nie wiedziałam, dlaczego to robił. Z pewnością nie sprawiało mu to przyjemności i nawet nie chciałam, by tu był.
- Idź - westchnęłam, gdy poczułam, że to już koniec. Wstałam z kolan i nachylając się nad umywalką, kilka razy pod rząd opłukałam usta zimną wodą.
Justin stał za mną i ujrzałam w lusterku, że bacznie mi się przyglądał.
- Dzięki, serio - kiwnęłam głową. - Nie musiałeś robić czegoś, co jest dla ciebie udręką.
- Co? - zmarszczył czoło.
- Słuchaj. Masz tyle dziewczyn na wyciągnięcie ręki, bogatych i piękniejszych, a wchodzisz do łazienki takiej pokraki jak ja, by pomóc jej się wyrzygać?
Zaskoczyło go to, co powiedziałam. Przełknął niepewnie ślinę, a kiedy nie doczekałam się żadnej odpowiedzi po upływie kilkunastu sekund, prychnęłam i skierowałam się do wyjścia.
- Czekaj - usłyszałam za sobą i chwilę potem poczułam jak Justin łapie mnie za ramię. - Po prostu źle się czuję z tym, co zrobił ci Logan. To podłe.
Zaśmiałam się.
- Więc twierdzisz, że to, co zrobił mi Logan, jest niecodzienną sytuacją? Że niby ty nigdy nie wykorzystałeś innej kobiety?
Oczy Justina pociemniały. Patrzył się na mnie ze wstrętem przez kilka dobrych sekund, aż zaciskając szczękę, wyminął mnie i uderzył moje ramię.
Usłyszałam, jak z głośnym hukiem zamyka drzwi do swojego pokoju. Czułam, że zrobiłam coś źle, ale zupełnie nie mogłam pojąć, co to było. Może powinnam z nim porozmawiać? Westchnęłam i zdecydowałam, że to chyba będzie najlepszy pomysł, szczególnie z uwagi na to, że chciałam gdzieś z chłopakami pojechać. Byłoby to trudne do wykonania, gdybym miała przeciwko sobie nie jednego, lecz już dwóch.
Na palcach przeszłam korytarz i stanęłam przy drzwiach Justina. Przyłożyłam do nich ucho, ale nic nie usłyszałam, więc zapukałam niepewnie.
- Spierdalaj - doszedł mnie głos Justina. Wzdrygnęłam się.
- To ja - pisnęłam, uchylając drzwi.
Justin leżał na łóżku z założonymi za głowę rękami. Kiedy tak robił, widziałam, jak jego mięśnie bardziej się napinają.
- Więc jeszcze bardziej spierdalaj - warknął, odwracając się do mnie plecami.
Mimo wszystko, uśmiechnęłam się do siebie i nie posłuchałam go. Weszłam cicho do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Wykorzystując to, że mnie nie widzi, rozejrzałam się dookoła.
Pokój Justina był duży, z pewnością większy od mojego mieszkanka na strychu. W rogu, oparta o ścianę, stała gitara. Wyglądała na nieużywaną od wielu miesięcy. Zobaczyłam jeszcze biurko, na którym leżał stos papierów. Nad biurkiem, zajmując prawie połowę ściany, wisiała ogromna mapa Dallas i okolic. Niektóre miejsca zaznaczone były kolorowymi kropkami. Podeszłam bliżej i zobaczyłam legendę na samym dole. Justin pewnie sam ją zrobił, używając mazaków.
Czerwone kropki oznaczały "jedna osoba", granatowe "kilka osób", zielone "następne akcje", a czarne "nieudane". Przyjrzałam się wszystkiemu dokładniej i dostrzegłam, że w miejscu mojego domu widnieją dwie kropki - granatowa i czarna. Zastanowiłam się, dlaczego ktoś potraktował tę akcję za nieudaną.
W pokoju Justina nie było w sumie nic bardziej ciekawszego od tej mapy. Wiszące półki zajmowały płyty z muzyką. Zobaczyłam też dwa zdjęcia. Na jednym mały Justin siedział na czerwonym krzesełku w objęciach dorosłej kobiety. Przytulała go od tyłu, uśmiechając się szeroko. Na drugim, starszy już Justin stał na szczycie rampy z Davem, trzymając w dłoniach deskorolkę. Uśmiechnęłam się, widząc ich szczęśliwe twarze.
Oprzytomniałam, przypominając sobie, że Justin nadal jest w pokoju. Odwróciłam się na pięcie i okazało się, że wrócił do wcześniejszej pozycji, by mnie obserwować. Obciągnęłam niżej swoje spodenki i koszulkę, czując się niekomfortowo.
Justin zaśmiał się, widząc, co robię. Kto wie, co chodziło mu po głowie. Wolałam chyba nie wiedzieć.
- Streszczaj się - warknął po chwili.
Westchnęłam i nie za bardzo wiedziałam, co zrobić z rękami, więc zaczęłam się bawić palcami.
- Przepraszam - szepnęłam, patrząc w dół.
- Co tam mamroczesz?
Wzięłam głęboki oddech i podniosłam głowę.
- Przepraszam - powiedziałam głośniej.
- Grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się Justin, klepiąc miejsce obok siebie. - Chodź, nie gryzę.
Poczułam, jak włosy zjeżyły mi się na plecach, a w brzuchu coś niebezpiecznie się ścisnęło. Zrobiłam krok w stronę Justina i usiadłam na rogu kanapy tak, że gdybym przesunęła się milimetr w lewo, spadłabym na podłogę.
- Wiesz, Devonne - rzekł Justin. - Jesteś pierwszą dziewczyną, która przebywa w tym pokoju i wybierasz miejsce jak najdalej ode mnie?
Nie wiedziałam, jak zareagować, więc zmieniłam temat.
- Nie wiem, czemu wyszedłeś z łazienki taki zły, ale przepraszam - westchnęłam.
Justin zmarszczył czoło.
- Opowiem ci. Ale chodź bliżej - wyciągnął do mnie swoją rękę i przyciągnął mnie bliżej tak, że usiadłam na wysokości jego brzucha.
- Słucham.
Westchnął i zaczął bawić się moimi palcami. Jego dotyk sprawiał, że wszędzie miałam ciarki.
- Kilka lat temu stwierdzono u mnie schizofrenię - przełknął ślinę. - Widziałem rzeczy, których nie powinienem i robiłem coś, na co nie miałbym ochoty, gdybym był tego świadomy. Pewnego dnia zaatakowałem siostrę mojego kumpla. Nie wiem, jak to się stało. Nie wiedziałem, że jej to robię, a ona piszczała i krzyczała wniebogłosy, gdy wchodziłem w nią i wychodziłem z niej... - Justin zacisnął mocno powieki. - Dzięki temu, co robię, dzięki pracy, którą mam, kontroluję się. Nie miałem żadnego ataku od dwóch lat. Nie muszę się leczyć. Teraz rozumiesz, dlaczego nie chcę, byś czuła się tak, jak się czujesz.
Nie mogłam przełknąć śliny. Wszystko wewnątrz mnie jakby zaschło, tak bardzo byłam zszokowana tym, co zdradził mi Justin. Nie mogłam tego wszystkiego ogarnąć. Nagle z podłego dupka zmienił się w zagubione, pięcioletnie dziecko. Był taki bezbronny i biedny. Miałam ochotę go przytulić, ale coś mnie powstrzymywało. Byłam zła na siebie za słowa, jakie powiedziałam w łazience.
- Ja... - zaczęłam.
Justin podniósł się do pozycji siedzącej i położył mi palec na ustach.
- Nic nie mów, nie musisz - powiedział szorstko i przejechał dłonią po moim policzku. Nachylił się nad moją szyją i wciągnął głęboko powietrze. - Wiesz, jak bardzo mam ochotę cię teraz przelecieć? - warknął do mojego ucha, przeczesując palcami kosmyki moich włosów.
Wzdrygnęłam się i skamieniałam.
- Justin...
- Nie zrobię tego - zachichotał, a jego delikatny śmiech wypełnił moje uszy. - Przynajmniej na razie. Ale kiedyś tak - zakończył swoją wypowiedź pocałunkiem za moim uchem.
To sprawiło, że cały żołądek podszedł mi do gardła, a w brzuchu poderwały się motyle. Nie mogłam nic zrobić. Nie był taki jak Logan. Był inny. Jakby ćwiczył to latami, ten sam schemat, z każdą dziewczyną.
Poderwałam się w górę.
- Pójdę już - powiedziałam skrzeczącym głosem.
Gdy odchodziłam, czułam na sobie jego wzrok. Miałam ciągle szeroko otwarte oczy po szoku, jaki przeżyłam.
- A, Devonne - zatrzymał mnie w progu.
- Tak? - odwróciłam się w kierunku Justina.
Uśmiechnął się szeroko.
- Szykuj się. Możesz jechać z nami.
Dave wyprostował się niespokojnie, ruszając łopatkami, by je rozluźnić.
- Słuchaj, Dev... - zaczął. Zdrobnienie, jakiego użył, wywołało niepokój na mojej twarzy. Wróciło do mnie wspomnienie Logana...
Nie mogłam spokojnie myśleć. Zacisnęłam powieki i wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić. Cholera, ile to jeszcze będzie trwało? Za każdym razem, gdy ktoś tak będzie do mnie mówił, ja miałam się trząść ze strachu? To chore.
Nie chciałam otwierać oczu, bo gdybym to zrobiła, zobaczyłabym Logana siedzącego na kanapie niedaleko mnie. Aż coś ścisnęło mnie w żołądku, jakbym chciała zwymiotować.
- Wszystko w porządku, Dev? - usłyszałam głos Justina.
- Nie mów tak do mnie - szepnęłam, podnosząc powieki i widząc jego sylwetkę nade mną. Nachylał się nad moim ciałem.
- Słucham?
- Nie mów tak do mnie - powtórzyłam stanowczo, przełykając ślinę. Poczułam gorzki smak wymiocin i jęknęłam cicho.
Justin westchnął i powrócił do swojego starego miejsca na kanapie obok mnie. Przesunęłam się odrobinę w bok, by być jak najdalej od niego, uważając tym samym, by nie zbliżać się do Logana.
- Ja jestem za tym, by jechała - powiedział Luke po chwili ciszy, jaka między nami zapanowała.
Dave prychnął.
- I co, będzie stała obok i gapiła się na to, jak zabijamy? Będziemy musieli jeszcze się o nią troszczyć. Przecież może się potknąć i zginąć. To dziewczyna!
Poczułam, jak moje policzki robią się czerwone. Co ten palant wygadywał? Traktował się jak króla.
- Gdybyś wiedział, co zrobiła Loganowi - Justin pokręcił głową, nie mogąc się nadziwić mojemu czynowi. - Powinna jechać. Nie zostawimy jej tutaj, bo ucieknie. A tam może się na coś przydać.
- Niby na co? - warknął Logan w taki sposób, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. - Może jedynie służyć jako zaspokojenie, gdy któryś z nas będzie miał potrzebę seksualną.
Moje ręce zaczęły się pocić i mimo to, że rozłożyłam je na zimnych udach, to nic nie dało.
- Jeszcze jedno słowo, a obiecuję, że cię zabiję - Justin podniósł się z kanapy i widziałam, jak zacisnął pięści.
Logan wybuchnął śmiechem i przysunął się do mnie. Kiedy pogładził moje udo, wzdrygnęłam się i wstałam. Nie zwracałam na nic uwagi. Po prostu zaczęłam biec na górę, zasłaniając sobie usta rękami. Wpadłam do łazienki i klęknęłam przy sedesie. Gdy otworzyłam deskę, od razu zaczęłam wymiotować. To uczucie było najgorsze na świecie. Czułam się jak szmata, jak nic niewarta rzecz. A Logan przecież nie do końca mnie zgwałcił. Mimo to, czułam się naruszona, jakby moje ciało było już zgniłe.
Usłyszałam, jak drzwi łazienki się otwierają. Nie chciałam patrzeć w tamtym kierunku, bo bałam się, kogo zobaczę.
- To tylko ja - usłyszałam Justina. Kucnął obok mnie i zgarnął moje włosy z twarzy. Trzymając je z tyłu, drugą rękę przyłożył mi do czoła i pochylił bardziej moją głowę, by łatwiej było mi zwymiotować.
Nie wiedziałam, dlaczego to robił. Z pewnością nie sprawiało mu to przyjemności i nawet nie chciałam, by tu był.
- Idź - westchnęłam, gdy poczułam, że to już koniec. Wstałam z kolan i nachylając się nad umywalką, kilka razy pod rząd opłukałam usta zimną wodą.
Justin stał za mną i ujrzałam w lusterku, że bacznie mi się przyglądał.
- Dzięki, serio - kiwnęłam głową. - Nie musiałeś robić czegoś, co jest dla ciebie udręką.
- Co? - zmarszczył czoło.
- Słuchaj. Masz tyle dziewczyn na wyciągnięcie ręki, bogatych i piękniejszych, a wchodzisz do łazienki takiej pokraki jak ja, by pomóc jej się wyrzygać?
Zaskoczyło go to, co powiedziałam. Przełknął niepewnie ślinę, a kiedy nie doczekałam się żadnej odpowiedzi po upływie kilkunastu sekund, prychnęłam i skierowałam się do wyjścia.
- Czekaj - usłyszałam za sobą i chwilę potem poczułam jak Justin łapie mnie za ramię. - Po prostu źle się czuję z tym, co zrobił ci Logan. To podłe.
Zaśmiałam się.
- Więc twierdzisz, że to, co zrobił mi Logan, jest niecodzienną sytuacją? Że niby ty nigdy nie wykorzystałeś innej kobiety?
Oczy Justina pociemniały. Patrzył się na mnie ze wstrętem przez kilka dobrych sekund, aż zaciskając szczękę, wyminął mnie i uderzył moje ramię.
Usłyszałam, jak z głośnym hukiem zamyka drzwi do swojego pokoju. Czułam, że zrobiłam coś źle, ale zupełnie nie mogłam pojąć, co to było. Może powinnam z nim porozmawiać? Westchnęłam i zdecydowałam, że to chyba będzie najlepszy pomysł, szczególnie z uwagi na to, że chciałam gdzieś z chłopakami pojechać. Byłoby to trudne do wykonania, gdybym miała przeciwko sobie nie jednego, lecz już dwóch.
Na palcach przeszłam korytarz i stanęłam przy drzwiach Justina. Przyłożyłam do nich ucho, ale nic nie usłyszałam, więc zapukałam niepewnie.
- Spierdalaj - doszedł mnie głos Justina. Wzdrygnęłam się.
- To ja - pisnęłam, uchylając drzwi.
Justin leżał na łóżku z założonymi za głowę rękami. Kiedy tak robił, widziałam, jak jego mięśnie bardziej się napinają.
- Więc jeszcze bardziej spierdalaj - warknął, odwracając się do mnie plecami.
Mimo wszystko, uśmiechnęłam się do siebie i nie posłuchałam go. Weszłam cicho do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Wykorzystując to, że mnie nie widzi, rozejrzałam się dookoła.
Pokój Justina był duży, z pewnością większy od mojego mieszkanka na strychu. W rogu, oparta o ścianę, stała gitara. Wyglądała na nieużywaną od wielu miesięcy. Zobaczyłam jeszcze biurko, na którym leżał stos papierów. Nad biurkiem, zajmując prawie połowę ściany, wisiała ogromna mapa Dallas i okolic. Niektóre miejsca zaznaczone były kolorowymi kropkami. Podeszłam bliżej i zobaczyłam legendę na samym dole. Justin pewnie sam ją zrobił, używając mazaków.
Czerwone kropki oznaczały "jedna osoba", granatowe "kilka osób", zielone "następne akcje", a czarne "nieudane". Przyjrzałam się wszystkiemu dokładniej i dostrzegłam, że w miejscu mojego domu widnieją dwie kropki - granatowa i czarna. Zastanowiłam się, dlaczego ktoś potraktował tę akcję za nieudaną.
W pokoju Justina nie było w sumie nic bardziej ciekawszego od tej mapy. Wiszące półki zajmowały płyty z muzyką. Zobaczyłam też dwa zdjęcia. Na jednym mały Justin siedział na czerwonym krzesełku w objęciach dorosłej kobiety. Przytulała go od tyłu, uśmiechając się szeroko. Na drugim, starszy już Justin stał na szczycie rampy z Davem, trzymając w dłoniach deskorolkę. Uśmiechnęłam się, widząc ich szczęśliwe twarze.
Oprzytomniałam, przypominając sobie, że Justin nadal jest w pokoju. Odwróciłam się na pięcie i okazało się, że wrócił do wcześniejszej pozycji, by mnie obserwować. Obciągnęłam niżej swoje spodenki i koszulkę, czując się niekomfortowo.
Justin zaśmiał się, widząc, co robię. Kto wie, co chodziło mu po głowie. Wolałam chyba nie wiedzieć.
- Streszczaj się - warknął po chwili.
Westchnęłam i nie za bardzo wiedziałam, co zrobić z rękami, więc zaczęłam się bawić palcami.
- Przepraszam - szepnęłam, patrząc w dół.
- Co tam mamroczesz?
Wzięłam głęboki oddech i podniosłam głowę.
- Przepraszam - powiedziałam głośniej.
- Grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się Justin, klepiąc miejsce obok siebie. - Chodź, nie gryzę.
Poczułam, jak włosy zjeżyły mi się na plecach, a w brzuchu coś niebezpiecznie się ścisnęło. Zrobiłam krok w stronę Justina i usiadłam na rogu kanapy tak, że gdybym przesunęła się milimetr w lewo, spadłabym na podłogę.
- Wiesz, Devonne - rzekł Justin. - Jesteś pierwszą dziewczyną, która przebywa w tym pokoju i wybierasz miejsce jak najdalej ode mnie?
Nie wiedziałam, jak zareagować, więc zmieniłam temat.
- Nie wiem, czemu wyszedłeś z łazienki taki zły, ale przepraszam - westchnęłam.
Justin zmarszczył czoło.
- Opowiem ci. Ale chodź bliżej - wyciągnął do mnie swoją rękę i przyciągnął mnie bliżej tak, że usiadłam na wysokości jego brzucha.
- Słucham.
Westchnął i zaczął bawić się moimi palcami. Jego dotyk sprawiał, że wszędzie miałam ciarki.
- Kilka lat temu stwierdzono u mnie schizofrenię - przełknął ślinę. - Widziałem rzeczy, których nie powinienem i robiłem coś, na co nie miałbym ochoty, gdybym był tego świadomy. Pewnego dnia zaatakowałem siostrę mojego kumpla. Nie wiem, jak to się stało. Nie wiedziałem, że jej to robię, a ona piszczała i krzyczała wniebogłosy, gdy wchodziłem w nią i wychodziłem z niej... - Justin zacisnął mocno powieki. - Dzięki temu, co robię, dzięki pracy, którą mam, kontroluję się. Nie miałem żadnego ataku od dwóch lat. Nie muszę się leczyć. Teraz rozumiesz, dlaczego nie chcę, byś czuła się tak, jak się czujesz.
Nie mogłam przełknąć śliny. Wszystko wewnątrz mnie jakby zaschło, tak bardzo byłam zszokowana tym, co zdradził mi Justin. Nie mogłam tego wszystkiego ogarnąć. Nagle z podłego dupka zmienił się w zagubione, pięcioletnie dziecko. Był taki bezbronny i biedny. Miałam ochotę go przytulić, ale coś mnie powstrzymywało. Byłam zła na siebie za słowa, jakie powiedziałam w łazience.
- Ja... - zaczęłam.
Justin podniósł się do pozycji siedzącej i położył mi palec na ustach.
- Nic nie mów, nie musisz - powiedział szorstko i przejechał dłonią po moim policzku. Nachylił się nad moją szyją i wciągnął głęboko powietrze. - Wiesz, jak bardzo mam ochotę cię teraz przelecieć? - warknął do mojego ucha, przeczesując palcami kosmyki moich włosów.
Wzdrygnęłam się i skamieniałam.
- Justin...
- Nie zrobię tego - zachichotał, a jego delikatny śmiech wypełnił moje uszy. - Przynajmniej na razie. Ale kiedyś tak - zakończył swoją wypowiedź pocałunkiem za moim uchem.
To sprawiło, że cały żołądek podszedł mi do gardła, a w brzuchu poderwały się motyle. Nie mogłam nic zrobić. Nie był taki jak Logan. Był inny. Jakby ćwiczył to latami, ten sam schemat, z każdą dziewczyną.
Poderwałam się w górę.
- Pójdę już - powiedziałam skrzeczącym głosem.
Gdy odchodziłam, czułam na sobie jego wzrok. Miałam ciągle szeroko otwarte oczy po szoku, jaki przeżyłam.
- A, Devonne - zatrzymał mnie w progu.
- Tak? - odwróciłam się w kierunku Justina.
Uśmiechnął się szeroko.
- Szykuj się. Możesz jechać z nami.
~*~
od autorki: jestem wcześniej z rozdziałem, bo nie byłabym go w stanie dodać ani jutro, a tym bardziej pojutrze. ja ostatnio tak jak kinia kompletnie nie mam weny, a jak już coś mnie najdzie, to wykorzystuję, więc mam nadzieję, że się podoba, aaaa i bawcie się dobrze na believe movie!!!!!!!!!!!! ściskam, werka
omg jak wspaniale napisany!!! chcę następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńjak fajnie że Justin jej to powiedział. A Loganowi trzeba skopać tyłek!
OdpowiedzUsuńaslksmslk boże Justin jest taki słodki . kocham to opowiadanie <33 czekam nn :*
OdpowiedzUsuńświetnyy <33
OdpowiedzUsuńSuper! Jestem ciekawa co będzie się działo na tej akcji i jaki w tym udział będzie miała Devonne :) Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńcudownecudownecudowne! ♥
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie :)
dodawaj szybko następny, pozdrawiam @iamunlocked
Jestem ciekawa tej akcji, pewnie Dev coś odwali i Justin się na nią wścieknie. Fajnie, że Jus się otworzył ;) Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńomg, jaki świetny rozdział hbfdgdhdf i bardzo się przejęłam historią Justina, dobrze ze już nie ma tych napadów, ale czuje ze jednak teraz będzie jakiś miał
OdpowiedzUsuńyeey bardzo mi się podoba :D ♥
OdpowiedzUsuńo mój boże ;o zaczyna się coś dziać między nimi *.*
OdpowiedzUsuńoby tego było więcej, i więcej <3
czekam na kolejny :)
Nie hejtuje tylko stwierdzam swoją opinię i myślę że weźmiesz to do serca strasznie podoba mi się to opowiadanie i wszystko co piszesz tylko było by idealnie jakbyś pisała dłuższe rozdziały :)
OdpowiedzUsuńOMG! Jaki Justin w tym rozdziale jest słodki <333
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;D
@_MrsSwagger69
Xoxo
Justin schizofrenik looooooooooooooooooooool ! piękny rozdział ale no kurcze no w takim momencie skończyć ? aż mam ochotę przerzucić na rozdział 10 i juz byłam gotowa, a tu nagle taki dezorient, przecież dziesiątki nie ma ;/ njvkfdn kjsnkgvsnj juz sie nie mogę doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńdksckshdk o mój bosze to było świetne !! i ta scena u Justina w pokoju *_* słodka hihi miazga !
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, uwielbiam takiego Justina :) Zapraszam do siebie http://trust-only-urself.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńoezu abukbfqiubaiubaif to jest takie uefbifqbfauxb chce nastepnyyy <3
OdpowiedzUsuńOmg !!!!!!:):)
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
OdpowiedzUsuńWow ;-) x
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie zakochałam się w nim! Czekam na kolejny rozdział ;) /@luvmymahone xx
OdpowiedzUsuńzaczepisty czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńJest tak cudowny, że omomom i talent, najlepszy ze wszystkich wiecej ich wspolnych momentow tym ,epiej
OdpowiedzUsuń